Forum Anita Sokołowska Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Opowiadania o Lenie i Witku :-)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 118, 119, 120 ... 129, 130, 131  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Anita Sokołowska Strona Główna -> Anita w serialach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
gość
gaduła.



Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 3183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:07, 17 Cze 2012    Temat postu:

Anna Z napisał:
Dzięki Aniu. Jak miło poczytać coś nowego w nudne niedzielne popołudnie!


Aniu, dziękuję za miłą lekturę Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ania
- poziom 5.



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:20, 21 Cze 2012    Temat postu:

Mottem tym razem piosenka "Smak białego wina" zespołu Varius Manx.


Część 87


Mamy siebie.
Czego więcej chcieć?



- Już późno, a jeszcze tak ciepło - powiedział Witek, kiedy wrócili do domu.
- No. W lodówce powinien być sok. - Lena podeszła do okna i otworzyła je, zaś mężczyzna udał się do kuchni.
- Chyba trzeba będzie na zakupy pojechać. - wrócił po chwili z dwiema szklankami. - Został nam tylko winogronowy. - podał żonie jedną z nich.
- A tam tylko, wygląda jak białe wino - zaśmiała się.
- Tak, tak. W takim razie co podamy na kolację? - rzucił wesoło.
- A będziemy coś jeszcze jedli? Myślałam, że nie. Po taaakiej rybie! - z trudem tłumiła śmiech.
- Chwila, moment. Ja złowiłem tę większą - przypomniał z dumą miną.
- Oj ty mój bohaterze! - poklepała go po ramieniu.
- Taa... To nic, że tę największą wypuściliśmy z powrotem do wody... - wziął łyk soku.
- I dobrze. Tak fajnie jej z oczu patrzyło - stwierdziła rozpromieniona.
- Jejku, naprawdę? To raczej dobrze, że ją tak szybko wypuściliśmy, bo zaraz zaczęłabyś z nią rozmawiać - droczył się z Leną.
- Ryby głosu nie mają, nie wiedziałeś? - zachichotała. - Może złowimy ją następnym razem - dodała, odstawiając szklankę na parapet.
- Następnym razem? A sądziłem, że ci się nie podobało... - podpuszczał ją.
- Podobało, podobało. - uśmiechnęli się do siebie. - Adamowi chyba też. Ucieszył się, że przyjechaliśmy, prawda? - usiadła na kanapie.
- Prawda. A przynajmniej robił takie wrażenie - rzekł przekornie.
- No tak, oczywiście, świetnie udawał. Mam nadzieję, że nie odebrał tego naszego przyjazdu jako próby przekonania go do czegokolwiek... - oznajmiła.
- Nie, zresztą wygląda na to, że on już zdecydował. - przysiadł się do kobiety.
- Chyba tak... Musiał sam podjąć decyzję... - zamyśliła się.
- Tak, tak - potwierdził.
- Wiesz, smutno mi się zrobiło, kiedy mówił, że i tak nie ma tu nikogo - wyznała, spoglądając w oczy męża. Czuła i wiedziała, że sama nigdy nie będzie już mogła tak powiedzieć.
- Zgrywał się i tyle - zażartował, lecz spojrzawszy na nią, kontynuował poważniej: - Wiem, wiem.
- W końcu dobrze jest mieć kogoś, z kim można zawsze porozmawiać, komu można się wypłakać. Fajnie tak mieć na kogo liczyć - podkreśliła.
- Fajnie, fajnie. - uśmiechnęli się do siebie.
- Ale wiesz co? Tak sobie myślę, że to też chyba mu pomogło, że po prostu przyjechaliśmy, pobyliśmy razem. Bez żadnych pytań, czy, co i w ogóle - drążyła temat.
- No tak, tak. Najlepszy sposób na rozwiązanie problemu to unikanie problemu - oświadczył z nutą ironii.
- Wiesz, że nie, że nie o to mi chodziło. - uniosła brwi.
- No wiem. I też uważam, że każdy potrzebuje normalności, chociaż trochę - przyznał.
- No właśnie - zgodziła się.
- Trzeba odreagować, zapomnieć przynajmniej na moment - mówił dalej, zaś kobieta kiwnęła potakująco głową. Oboje mieli w myślach nie tylko nie tak odległe wydarzenia, ale i przyszły piątek.
- Słuchaj, a co będziemy robić w kolejny weekend? - przyglądała mu się z uwagą.
- Niespodzianka - zapowiedział tajemniczo, na co Lena rozjaśniła się jeszcze bardziej. Uwielbiała te łobuzerskie ogniki w jego oczach; ten wzrok sprawiający, że nie bała się żadnych niespodzianek.
- A kiedy mi powiesz, gdzie jedziemy? - dopytywała się.
- Przed wyjazdem na pewno - poinformował.
- No co ty! - parsknęła śmiechem.
- A gdzie byś chciała? - spytał miękko.
- Gdziekolwiek. - nie kryła radości.
- No masz! Z tobą planować wakacje... - westchnął.
- Jakbyś tak nie zauważył, to wakacje już się prawie kończą - skwitowała.
- No co ty! - przedrzeźniał ją. - Chcesz jeszcze soku? - spojrzał na puste szklanki.
- A tak, z chęcią - odparła z błyskiem w oku.
Tak jak sok winogronowy potraktowali dziś jak wino, tak każda, nawet całkiem zwyczajna, chwila czy niczym niewyróżniające się miejsce, potrafiły być dla nich wyjątkowe i niepowtarzalne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skowronek
- poziom 2.



Dołączył: 13 Cze 2012
Posty: 1005
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:04, 21 Cze 2012    Temat postu:

jak miło czyta się Twoje opowiadania Smile dzięki Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anna Z
gaduła.



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 174 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:10, 21 Cze 2012    Temat postu:

Fajna porcja lektury.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gość
gaduła.



Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 3183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:42, 21 Cze 2012    Temat postu:

Aniu, zdecydowanie poprawiłaś mi humor swoim opowiadaniem w ten ponury, deszczowy dzień Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ania
- poziom 5.



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:15, 26 Cze 2012    Temat postu:

Część 88

Jesteś lekiem na całe zło
i nadzieją na przyszły rok...



Wypełniony dyżurami tydzień minął im tak szybko, że nawet się nie spostrzegli, a już nadszedł kolejny czwartkowy wieczór.
- Czemu to dobre tak prędko się kończy, a to złe znów się dłuży? - westchnęła Lena, przeglądając album ze zdjęciami.
- A dlaczego z góry zakładasz, że będzie źle? - Witek usiadł na brzegu zajmowanego przez nią fotela.
- Wcale nie zakładam. Tylko chciałabym, żeby już było po tych badaniach - powiedziała. - Zrób coś - poprosiła.
- No dobra, no. Ale co? - zapytał.
- Nie wiem. Skoro potrafisz sprawić, że sok wydaje się winem, to pewnie i w tej kwestii mógłbyś coś zrobić. - na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- To nie ja, to ty - oznajmił niby żartem.
- Jak ja, to i ty. - rozjaśniła się.
- Tak, tak - potwierdził ciepło. - Na pewno nie chcesz, żebym jechał z tobą?
- Na pewno. - kiwnęła głową. - I odpowiadam na niezadane jeszcze pytanie: tak, od razu zadzwonię - dodała.
- Taa... - nie przestawał się jej przyglądać.
- Co się tak patrzysz na mnie? - odezwała się po chwili.
- Tak się zastanawiam - odrzekł.
- Nad czym? - dociekała.
- Nad tym, proszę ciebie, dlaczego uznałaś, że dobre szybko się kończy, w przeciwieństwie do złego - wyjaśnił.
- No i co wymyśliłeś? - rzuciła przekornie.
- No właśnie: co? - odparł.
- Nic nie wymyśliłam, tylko tak jest. Sam powiedz: jak mamy wolne, to ten czas mija nie wiadomo nawet kiedy. A jak się coś dzieje, to właśnie odwrotnie. Jak siedzę na tym korytarzu i czekam na te wyniki, to jakby stał w miejscu. Jak się obudzę i nie umiem już zasnąć, tak samo... - opowiadała.
- To trzeba mnie obudzić - stwierdził, a w jego głosie brzmiało tym samym inne zapewnienie.
- Tak. - uśmiechnęła się do swoich myśli. - Tym bardziej, że najczęściej to ty mnie budzisz swoim chrapaniem. - zaczęła żartować, co ucieszyło mężczyznę. Wiedział bowiem, że to nie to stanowi przyczynę jej bezsenności. Nie chciał, by skupiała się na smutnych rozmyślaniach.
- Co?! - rzekł z udawanym oburzeniem. - To jest bezdech nocny!
- Wiem. Słyszałam to już z milion razy - skwitowała radośnie.
- Tak, tak. No to się przygotuj, że będziesz to słyszała jeszcze kolejne miliony - zapewnił, spoglądając w jej znów roześmiane oczy.
- No masz! A już myślałam, że zamierzasz coś zrobić z tym chrapaniem - droczyła się z mężczyzną. Ten zaś przytaknął.
- Naprawdę ci to przeszkadza? - spytał po krótkim namyśle.
- Nie. Wiesz, że nie. - podkreśliła, widząc jego poważną minę. - Raz na jakiś czas ci się zdarza.
- To dobrze - rzekł z uśmiechem. - Bo w razie czego na pewno znaleźlibyśmy jakieś lekarstwo. - wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- No - zgodziła się. - Na przykład będę w ciebie rzucać poduszkami, jak będziesz chrapał. - zachichotała.
- No nie, no. Jak nie śnieżki, to poduszki. Co to ma być?! - zaśmiał się.
- Co ci się tak nagle śnieżki przypomniały? - zdziwiła się nieco.
- Przez to. - wskazał na jedną z fotografii, znajdującą się w otwartym i trzymanym przez żonę albumie.
- Aaa, no tak! Ale to akurat nie jest śnieżka, tylko ogromna śnieżna zaspa, w którą wjechałeś. Uroczo wyglądałeś w takim białym płaszczyku, naprawdę - wspominała z rozbawieniem.
- Taa, aż tak, że musiałaś zrobić zdjęcie - zauważył wesołym tonem.
- Oczywiście! Trzeba było uwiecznić twoje pierwsze kroki na nartach - oświadczyła rozpromieniona. - Ale najpierw pomogłam ci wstać i cały czas powtarzałam, że nie można się poddawać, ani zaraz na początku mówić, że nie... - urwała, rozważając wypowiedziane właśnie słowa.
- Tak, tak. Pamiętam - Latoszek przerwał powstałe milczenie. - I dlatego już jako tako potrafię jeździć, tak sądzę. Zresztą okaże się następnym razem - kontynuował.
- A tak! W końcu ustaliśmy, że zawsze zimą wyjazd gdzieś w góry. - cieszyła się. - Jako tako to ci już ostatnio szło, z każdym dniem coraz lepiej. Słuchaj... tak a propos planów wyjazdowych, to powiesz mi, dokąd jedziemy? Czy dowiem się dopiero na miejscu?
- Nie no, tak źle to nie będzie. Powiem ci... - zrobił dłuższą przerwę - wkrótce. - oboje roześmiali się.
- Phi! I tak wiem, domyślam się. - wzruszyła ramionami. - Ale nie powiem - zastrzegła.
- Bo nie wiesz! - podpuszczał ją.
- Wiem! - przewróciła kilka stron i otworzyła album w innym miejscu, po czym pokazała palcem na włożone tam zdjęcia. Małżeństwo uśmiechnęło się do siebie porozumiewawczo. - Ale najpierw jutro... - Lena ściszyła głos. Wtedy Witek objął ją i pocałował w czubek głowy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
FABIAN2
gaduła.



Dołączył: 30 Sty 2006
Posty: 11687
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 122 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:20, 26 Cze 2012    Temat postu:

Fajne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anna Z
gaduła.



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 174 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:28, 26 Cze 2012    Temat postu:

Chciałoby się być świadkiem takich rozmów w serialu. Mają klimat.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
asiaa
- poziom 3.



Dołączył: 12 Gru 2011
Posty: 1954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:27, 27 Cze 2012    Temat postu:

Z fb, niestety nie ma Anity ani Bartosza Sad

Nikt nie pytał (zaczynaliśmy to pisać, gdy rzeczywiście nikt nie pytał, na chwilę wyszliśmy i teraz widzimy, że się to zmieniło Smile ), ale i tak Wam powiemy, że wczoraj na planie byli:
- Marcin Rogacewicz,
- Kasia Dąbrowska,
- Emilia Komarnicka.
A dzisiaj:
- Kamilla Baar,
- Marek Bukowski
- Piotr Garlicki,
- Marcin Rogacewicz,
- Redbad Klijnstra.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ania
- poziom 5.



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:20, 01 Lip 2012    Temat postu:

Część 89

we are one...


W całym pomieszczeniu panował mrok; jedynie w rogu błyszczała lekko niewielka, podświetlana tarcza zegara. Jego wskazówki tykały dziś wyjątkowo głośno, zdając się przy tym wcale nie przesuwać. Każda upływająca minuta dłużyła się niemiłosiernie. Lena po raz kolejny zerknęła na budzik - z jednej strony chciała, by w końcu zadzwonił, z drugiej zaś wolała, żeby ten moment w ogóle nie nadchodził. Nie lubiła takich dni, tego oczekiwania, gdyż wtedy wszystko wracało do niej ze zdwojoną siłą. Zmarszczyła czoło.
Pomimo smutnych rozmyślań z uśmiechem spoglądała na śpiącego obok mężczyznę. Uwielbiała go obserwować. To jego obecność dawała jej nadzieję oraz poczucie bezpieczeństwa, a każda wspólnie spędzona chwila sprawiała radość. Cieszyła się ogromnie, lecz gdzieś podświadomie odczuwała również niepokój, że skoro jest tak dobrze, to coś może się zepsuć, wydarzyć. - A może nie musi? - zapytała.
- Co? - odezwał się zaspany Witek. - Czemu nie śpisz? - przetarł oczy. - Przecież zasnęłaś pierwsza, specjalnie czekałem.
- Wolę sobie na ciebie popatrzeć - oznajmiła niby żartem.
- Taa, aleś wymyśliła. Rozumiem, że jest za wcześnie na ripostę, no ale... A w ogóle która jest godzina? - podrapał się po głowie.
- Jakoś po pierwszej. Przepraszam, że cię obudziłam - powiedziała.
- No co ty, przestań. W końcu sam ci to radziłem. Dobra, no. O co pytałaś? - utkwił w niej wzrok.
- O nic. Tak się tylko zastanawiałam i niechcący zaczęłam myśleć na głos - opowiadała.
- Już ja znam te twoje "nic". Posłuchaj, powinnaś odpocząć, wyspać się. - rzekł z troską, widząc rysujące się na jej twarzy zmęczenie.
- Jak zamknę oczy, to jest jeszcze gorzej - poskarżyła się.
- Nic się nie martw, zaraz znajdziemy jakiś sposób na bezsenność. - poprawił poduszkę.
- Nie chcę niczego liczyć. - dotąd oparta na ręce przytuliła się do męża.
- Tak, tak. Już ustaliliśmy ostatnio, że żadne barany, owce i inne takie nie działają. - przypomniał, dzięki czemu kobieta rozweseliła się nieco. - Dlatego najpierw zamknij oczy... - kontynuował.
- Mówiłam ci... No dobra, ale to ty też - wtrąciła.
- Jasne. Tylko jak sprawdzimy, czy rzeczywiście je zamknęliśmy? - zaśmiał się.
- Ja ci wierzę na słowo - zadeklarowała.
- To ja też - oświadczył.
- I co dalej? - dopytywała się.
- Dalej wybierz... - zaczął.
- Wybierzmy - poprawiła go.
- Tak, tak. Wybierzmy miejsce, w którym chcielibyśmy teraz być. Pomyślałaś? - upewnił się.
- Yhm - potwierdziła.
- Ja też, więc teraz wyobraźmy sobie, że tam jesteśmy. Że jest piękny, słoneczny dzień. Pomyślmy... - urwał. Po kilkunastominutowym milczeniu szepnął:
- Lenka?
Gdy nie padła odpowiedź, otworzył oczy i spojrzał na żonę. Uśmiechnął się czule, po czym delikatnie odgarnął z jej czoła niesforne kosmyki włosów. Tak jak przeczuwał - gdy tylko skupiła się na czymś innym, szybko zasnęła. Starał się, żeby jak najmniej myślała o nieuchronnie zbliżających się badaniach, choć i jemu samemu nie bardzo to wychodziło. "Może czas zacząć stosować się do własnych rad?"
- Pomyślmy... - powtórzył cicho, znów zamykając oczy.

Przez zasłonięte do połowy okno do sypialni wpadały jasne promienie porannego słońca. Lena uniosła głowę - Latoszek też już nie spał.
- Dzień dobry. - przywitał ją uśmiechem. Ona odpowiedziała tym samym, dodając poważnie:
- Zobaczymy, czy będzie dobry... Nie musimy jeszcze wstawać?
- Nie musimy - odparł łagodnie.
- To dobrze... - wtuliła się w niego ponownie.
- O jakim miejscu pomyślałaś? - rzucił zaczepnie, gładząc ją po włosach.
- O Mazurach - odrzekła radosnym tonem. - Właściwie nie wiem, dlaczego akurat to. Może dlatego, że mamy stamtąd piękne wspomnienia?
- Tylko stamtąd? - podpuszczał ją.
- Nie - stwierdziła z błyskiem w oku. Oboje odtwarzali w pamięci wspólne wyprawy w różne miejsca. - A wiesz, że wtedy też pojechaliśmy tam po badaniach? - posmutniała.
- Wiem. - objął ją mocniej ramieniem, a następnie para wymieniła porozumiewawcze spojrzenia.
Oboje wierzyli, że nadal wszystko jest w porządku. Próbowali nie dopuszczać do siebie innych myśli. Za każdym razem jednak przeżywali to tak samo. Wiedzieli, że w tej kwestii nie można mówić o przyzwyczajeniu - choroba była i zawsze będzie częścią ich życia.
- A pojedziemy tam kiedyś tak ot, po prostu? - tym razem to ona przerwała powstałe milczenie.
- Tak, teraz. Zresztą teraz też tak właśnie jedziemy - skwitował.
- Teraz? - ożywiła się.
- To znaczy po południu - sprecyzował wesoło. W tym też czasie rozległ się dźwięk budzika.
- Musimy - uprzedził jej pytanie. Niebawem wstali z łóżka i udali się do kuchni.

Witek dłużej niż zwykle wybierał się do pracy.
- Dobra, to idę - westchnął.
- Mówisz to od jakichś pięciu minut - zauważyła Lena.
- Taa, bo kluczyków szukałem. Wiesz przecież. - mrugnął do niej porozumiewawczo. Sprawdziwszy po raz kolejny, czy wszystko zabrał, podszedł bliżej. - To idę, pa. - pocałował ją w policzek na pożegnanie. - I dzwoń! - zawołał jeszcze, nim wyszedł.
- Dobra, pa. - uśmiechnęła się do siebie, zamykając drzwi. Mimo przepełniającego ją strachu czuła się raźniej. Rzuciła okiem na wiszący na ścianie zegar - do wizyty pozostały prawie dwie godziny. Postanowiła ten czas wykorzystać na przejrzenie szafy oraz pakowanie. Musiała się czymś zająć, żeby nie myśleć. Wiedziała, że nie da się całkowicie zapomnieć, ale w połączeniu z codziennością przychodziło to o wiele łatwiej.

Podczas dyżuru Latoszek z niepokojem wyczekiwał telefonu. Często pozwalał Lenie jechać samej, ale tak naprawdę towarzyszył jej za każdym razem - tyle, że myślami. Bał się o nią, ale też nie chciał naciskać. Nie od dziś wiedział, że musi starać się znaleźć złoty środek. Zawsze miał na uwadze jedno - jej dobro.

Lena wyszła z gabinetu pani profesor i oparła się o ścianę. Odetchnęła z ulgą - wyniki badań nie wykazały bowiem niczego niepokojącego. Niezwłocznie zadzwoniła do Witka, a potem pojechała do niego do szpitala.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anna Z
gaduła.



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 174 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:40, 01 Lip 2012    Temat postu:

Jak zwykle, piękne. Dzięki!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skowronek
- poziom 2.



Dołączył: 13 Cze 2012
Posty: 1005
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:29, 01 Lip 2012    Temat postu:

Uwielbiam Twoje opowiadania Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ania
- poziom 5.



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:14, 08 Lip 2012    Temat postu:

Część 90

Zabiorę cię właśnie tam,
gdzie wolniej płynie czas...



Odetchnąwszy z ulgą, Witek schował telefon do kieszeni lekarskiego kitla. Czuł jednak, że naprawdę uspokoi się dopiero, gdy nie tylko usłyszy Lenę, ale i ją zobaczy. "Już niedługo" - uśmiechnął się do siebie. Nie dane było mu więcej spokojnie pomyśleć, gdyż został wezwany na izbę - przywieziono rannych z wypadku.

Lena rzuciła okiem na dzwoniącą i leżącą obok komórkę. - Cześć, mamo. - odebrała. - Tak, już po. Wszystko w porządku. W szpitalu, znaczy przed. Co? Nie, na Witka czekam. Jak tylko skończy, to jedziemy do domu. - odpowiadała na kolejne pytania. - Mhm... W ten weekend na pewno nie, bo będziemy na Mazurach. No... Albo jeszcze dzisiaj, albo jutro rano. Tak, wiemy. Zawsze jeździmy ostrożnie. Zresztą mamy wolne do środy, więc nie musimy się spieszyć. Mhm, dzięki. No... Pa, pa. - odłożyła telefon z powrotem na ławkę, po czym zerknęła na znajdujący się za nią budynek: Latoszek jeszcze nie wychodził, za to niebawem znów usłyszała dźwięk komórki.

Wpatrywała się w bezchmurne niebo, gdy nagle zorientowała się, że ktoś za nią stoi. Spojrzała w górę.
- Aa, to ty. Co tak długo? - zaśmiała się.
- Był wypadek, wielu poszkodowanych i musiałem zostać trochę dłużej - tłumaczył.
- Jasne, rozumiem - rzekła poważniej. - Poza tym nie narzekam, nie nudziło mi się - dodała rozpromieniona.
- Dlaczego? - Witek usiadł obok żony.
- Bo spędziłam ten czas głównie na rozmowach telefonicznych - wyjaśniła. - Najpierw zadzwoniła moja mama, potem twoja. Obie pytały o to samo, kazały cię pozdrowić, zapraszały nas do siebie i życzyły udanego wyjazdu - opowiadała.
- Tak, tak. - skwitował, nie spuszczając z niej wzroku. - Jedziemy do domu?
- Jedziemy - odparła radośnie i oboje ruszyli w kierunku stojącego na parkingu samochodu.

- Dzwoniłeś do Wojtka? - spytała, kiedy weszli do mieszkania.
- Nie. A miałem? - udał zdziwionego.
- Nie, w sumie nie. Mamy go odwiedzić, przecież nie musi o tym wiedzieć - ironizowała.
- Dzwoniłem, dzwoniłem - zapewnił ciepło. - Wszystko załatwione. On i Ewa będą dopiero w poniedziałek, więc klucze dla nas zostawił u sąsiada. Nie dadzą rady wcześniej. No i znowu powtarzali, żeby tylko dać znać i przyjeżdżać, nawet jak ich nie będzie.
- Aha, to miło z ich strony - podsumowała. - Wiesz, tak sobie myślę... Co by było, gdybyś go nie spotkał na tej mojej obronie? Nie pogadalibyście, on by nas nie zaprosił... - usiadła na kanapie. Mężczyzna zrobił to samo.
- No co? Nic. Znaleźlibyśmy jakieś inne miejsce wypoczynkowe - odpowiedział.
- No tak, racja. Zresztą już teraz nie mamy jednego, ale więcej - stwierdziła, spoglądając z uśmiechem na mężczyznę. Ten przytaknął.
- Czekaj, czekaj: czy mi się zdaje, czy nie mieliśmy gdybać? - przypomniał.
- Nie zdaje ci się. Wiem, pamiętam. - rozjaśniła się. - Tak mi się powiedziało.
- Taa... - nie przestawał się jej przyglądać. Lena zaś położyła głowę na jego ramieniu i przymknęła na moment oczy. Zdenerwowanie, towarzyszące małżeństwu od paru dni, wreszcie powoli znikało.
- I wiesz co jeszcze? - odezwała się po chwili. - Właściwie możemy zostać w domu, nie musimy nigdzie jechać.
- Tak? No to dobra, nie ruszamy się stąd - oznajmił wesoło.
- Powiedziałam: możemy. No i to ty od dawna wspominałeś, że mnie gdzieś zabierasz, a nie mówiłeś dokąd - zauważyła. - Ale sama się domyśliłam. Jeśli to miała być niespodzianka, to ci nie wyszła. - zachichotała.
- Jak zwykle... - westchnął.
- Nie. - uśmiechnęła się promiennie. - Wyszła. Tym bardziej, że nie sądziłam, że Ewa i Wojtek przyjadą później - przyznała.
- No... Coś tam im wypadło. A to jakoś specjalnie ci przeszkadza? - podpuszczał ją.
- Oczywiście! - oświadczyła, po czym oboje parsknęli śmiechem. - To co będziemy tam robić? - uniosła brwi.
- Nic - zapowiedział.
- Mhm... Lubię nic nie robić z tobą - podkreśliła. - Do walizki też nic nie włożyłam - kontynuowała rozbawiona.
- Właśnie widziałem ją w salonie - odpalił. - Też lubię takie "nic".
- Tak myślałam! - znowu się roześmiali, nie po raz ostatni tego popołudnia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anna Z
gaduła.



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 174 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:24, 08 Lip 2012    Temat postu:

Dzięki Aniu! Wspaniale się czyta.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ania
- poziom 5.



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:50, 11 Lip 2012    Temat postu:

Część 91

Świat jest lepszy, gdy jesteś obok ty...


Wyjechali z samego rana. Zaraz po dotarciu na miejsce poszli na pomost, znajdujący się nieopodal domku, w którym mieli się zatrzymać.
- Jak tu pięknie! - zachwycała się Lena, ciekawie rozglądając się wkoło.
- Tak, tak - odparł Witek na pozór obojętnie.
- Wiesz co? Mogliśmy tu już wczoraj przyjechać - droczyła się z nim.
- Taa... Tylko, że ktoś - w tym momencie zerknął na nią wymownie - tak wcześnie zasnął - zauważył.
- Wiem, wiem. To trzeba było mnie obudzić - stwierdziła, zaś Latoszek przyglądał się jej roześmianej twarzy. Uśmiechnął się czule - normalnie nie mial sumienia jej budzić, więc tym bardziej nie zrobił tego wczoraj, po tak stresującym dniu. - No... Za to przedwczoraj, jak na złość, sen nie przychodził... - przycupnęła. - W dodatku nawet sama nie wpadłam na to, by pomyśleć o czymś innym. Głupie, prawda? - spytała.
- Nie, to nie jest głupie - zapewnił ciepło i również usiadł.
- Po prostu nie potrafiłam myśleć o niczym innym - wyznała. - Nie mogłam się skupić przez twoje chrapanie - zażartowała. - Dopiero, gdy wstałeś, to jakoś się udało... - dokończyła już poważniej i ciszej.
Oboje utkwili wzrok w spokojnej tafli jeziora. Nie przeszkadzał im coraz głośniejszy zgiełk; zdawali się go nie zauważać.
- Woda tak błyszczy... Fajnie byłoby zobaczyć tutaj wschód albo zachód słońca - pierwsza przerwała powstałe milczenie.
- Fajnie... No, jeszcze nic straconego - oznajmił, dzięki czemu kobieta znów się rozjaśniła. - Tylko z tym wschodem może być gorzej, bo nie zabraliśmy naszego ulubionego - specjalnie podkreślił ostatnie słowo - budzika.
- Damy radę - skwitowała, co z kolei ucieszyło Witka. - A nie zabraliśmy go, bo przecież przyjechaliśmy tu na urlop, nie? - kiedy mąż kiwnął potakująco głową, wstała. - Chodź. - wyciągnęła ku niemu rękę.
- No dobra, no. - podniósł się. - Ale dokąd? - ujął jej dłoń w swoją.
- Na spacer. - rzekła tonem wyrażającym, iż jest to najbardziej oczywista czynność, jaką mogli się teraz zająć. Wymieniwszy porozumiewawcze spojrzenia, ruszyli przed siebie.

Najbliższe godziny spędzali na przechadzce po okolicy. Przypominali sobie, jak byli tu ostatnim razem.
- Właściwie niewiele się tu zmieniło od tamtego czasu - oceniła. - Ciekawe, czy jak przyjedziemy za rok, to też będzie tak samo - zastanawiała się.
- Czemu akurat za rok? - dociekał.
- Bo pierwszy raz byliśmy tu prawie rok temu - wyjaśniła.
- Tak, tak. Pamiętam; ale to nie znaczy, że znowu musimy czekać rok - powiedział.
- Tak, tak - przedrzeźniała go. - Wiele, niewiele... W sumie to chyba zależy, jak na to popatrzeć, nie? - szukała u niego potwierdzenia swych słów.
- No właśnie - zgodził się.
- No właśnie... - powtórzyła, z uśmiechem spoglądając na mężczyznę. To dzięki niemu bowiem świat nabierał barw. To z nim łatwiej szło jej się przez ten świat i odkrywało przy tym jego piękno.
- Lenka! - ukochany głos wyrwał ją z zamyślenia.
- Co? - ożywiła się.
- No właśnie, co? - zapytał, gdy zatrzymali się na pobliskiej polanie. - Idziemy dalej, odpoczniemy tutaj, czy wracamy?
- Możemy tutaj trochę posiedzieć - oświadczyła rozpromieniona. Przeszli kawałek, po czym Latoszek rozłożył na trawie swoją bluzę.
- A koc w walizce... - Lena położyła się, opierając głowę o jego kolana. - Jeszcze nawet się nie rozpakowaliśmy - zachichotała.
- A walizka w samochodzie. Jeszcze nawet do domku nie weszliśmy - drążył wesoło.
- No. Na którą umówiłeś się z tym sąsiadem? - poklepała go po dłoni.
- Na żadną konkretną godzinę. Powiedział, że obojętne, o której przyjdziemy - poinformował.
- Aha, to dobrze. Czyli możemy dłużej niż trochę. - ucieszyła się.
- Taa... Tylko... - zmarszczył czoło.
- Co tylko? - spojrzała w górę, w jego ciemne oczy. - Tylko nie mów, że tak jak ostatnio usiedliśmy na mrowisku - zastrzegła.
- No... - celowo zrobił dłuższą przerwę - nie. Tym razem nie mrówki, ale chyba zanosi się na deszcz. A parasol w walizce - zaśmiał się.
- Mamy twoją bluzę. - wzruszyła ramionami. - Poza tym ta chmura - wskazała na niebo - nie wygląda wcale tak źle: trochę ciemna, ale ogólnie ma ładny kształt - uznała.
- Tak, tak. - przykrył ręką jej dłoń. - Może nie będzie padać, chyba przechodzi gdzieś dalej... - pogładził kobietę po włosach.
- Tak, tak. Znowu wyszło słońce. - uśmiechnęli się do siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Anita Sokołowska Strona Główna -> Anita w serialach Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 118, 119, 120 ... 129, 130, 131  Następny
Strona 119 z 131

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin