Forum Anita Sokołowska Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Opowiadania o Lenie i Witku :-)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 104, 105, 106 ... 129, 130, 131  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Anita Sokołowska Strona Główna -> Anita w serialach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Anna Z
gaduła.



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 174 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:57, 05 Lip 2011    Temat postu:

Nie moje klimaty.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 0:07, 11 Lip 2011    Temat postu:

Wklejam dwa poprzednie odcinki dla przypomnienia i nowy ... Smile





ODC.431
Lena powoli otworzyła oczy. Za oknem zaczynał się piękny dzień. Dla niej był jeszcze piękniejszy bo obok niej był ktoś najważniejszy na świecie.
- Hej – uśmiechnął się, czule się jej przypatrując
- Hej – przysunęła się do niego na łóżku i mocno przytuliła.
- Jeszcze nie mogę w to uwierzyć – gładził ją po policzku
- W co ? – wsparła się na łokciach i przenikliwie spojrzała mu w oczy
- Że znów tu jesteś – uśmiechnął się czule ją całując.
Nagle zadzwoniła komórka Witka. Nerwowo odwrócił się do szafki nocnej.
- Słucham ... – odparł znudzonym głosem. Nikt jednak się nie odzywał. – Halo! – ponowił próbę, już bardziej nerwowo. Wyłączył telefon .- Jaja sobie robią...
- Chyba pora się ogarnąć – odparła Lena próbując wstać z łóżka
- Mamy czas – przygarnął ją do siebie namiętnie całując po jej delikatnej szyi.
***

W szpitalu wszystko było powywracanie do góry nogami. Zapanowały nowe rządy, nowe zwyczaje a to za sprawą „wybitnego” doktora Gawryło. Dawny szpital w Leśnej Górze odszedł w zapomnienie. Nie wszystko jednak co nowe znaczy dobre...
Agata jak ognia unikała wyżej wymienionego sprawcy wprowadzonych reform. Zosia też w sumie miała go dosyć. Przemek znów zamartwiał się o Agatę, gdyż powrócił temat jej biodra.
- Agata! – krzyknął goniący ją na korytarzu
- Hej – odpowiedziała lekko przybita
- Ledwie cię dogoniłem – uśmiechnął się
- Daruj sobie – spojrzała na niego karcącym wzrokiem. Z bólu nie spała całą noc, wyglądała jak śmierć na chorągwi.. a którą tabletkę przeciwbólową połknęła? ..straciła rachubę.
- Źle wyglądasz.. – spojrzał na nią zmartwiony
- No co ty.. – odpowiedziała beznamiętnie
- Może skonsultuj się z Jędrasem?
- Dajcie mi spokój! – wparowała z impetem do pustego na szczęście pokoju lekarskiego. Przemek nie odpuszczał.
- To jest dla twojego dobra! Endoproteza to nie koniec świata.
Agata rzuciła laskę w kąt i usiadła na kanapie ocierając łzy które mimochodem zaczęły spływać z jej policzków.
- To jest koniec świata Przemek.... – kontynuowała załamującym się głosem. – ja mam już dosyć . Rozumiesz?! Nie mogę sobie z tym wszystkim poradzić – nie kryła już łez. Przemek usiadł obok niej przytulając odrzekł :
- Pomogę ci. Tylko daj sobie pomóc.
W tym momencie do pokoju wszedł spóźniony już Latoszek Agata pospieszne zaczęła ocierać łzy.
- Hej – zwrócił się do nich wyczuwając, że coś jest nie tak.
- Hej – odpowiedziała i wyszła
- Co się znów stało? – spytał Przemka zakładając kitel.
- Endoproteza .. – spojrzał na Latoszka mocno zmartwiony. Witek tylko ciężko westchnął.
***

- Ten telefon mnie wykończy – mruknął pod nosem idąc szpitalnym korytarzem, po tym jak znów dostał serie dziwnych sygnałów nieznanego numeru.
- Cześć Witek – zagadnęły za jego plecami Zosia z Moniką – Co taki zrezygnowany? – zagadnęła Monika – Przecież teraz już nie masz wielu powodów do narzekania...Era gburowatego Latoszka minęła – zaśmiała się w głos żartobliwie prowokując przyjaciela
- No tak tak ...- uśmiechnął się – jak Latoszek przestanie być wrednym , gruboskórnym draniem to... to już kompletnie nie będzie to nasz dawny szpital ..chyba się popłaczę – błaznowato ocierał zły.
- Śmiej się , śmiej ..to naprawdę już nie nasz szpital ..tylko księcia Gawryły – odparła Burska
- Dzień dobry – zza ich pleców wyskoczył dr Piotr . – widzę że jestem na topie... – uśmiechnął się do Zosi. Monika prawie by się udławiła z wrażenia herbatą.
A Latoszek? Latoszka mało to obchodziło , on miał już swój świat, swoją Lenę.

Agata ujrzawszy grupkę lekarzy na korytarzu wśród których stał Gawryło, zrobiła zwrot w tył i niepostrzeżenie chciała się wycofać. Latoszek jednak ją zauważył i podbiegł do niej.
- Agata-Sałata – uśmiechnął się do niej życzliwie.
- Witek, Witek – uśmiechnęła się pod nosem
- Słyszałem ,że jeszcze nie podjęłaś decyzji
- Witek nie rozmawiajmy o tym , naprawdę poradzę sobie sama ..nie musicie nade mną nadskakiwać,
- Ale ja nie nadskakuję, dziewczyno ocknij się- nagle stanęli na środku korytarza. – to jedyne słuszne wyjście, jeśli nie poddasz się operacji będzie tylko gorzej.
- Dam radę.
- Nie dasz. – spojrzał na nią poważnie po czym odszedł.
***

- Mamo , no po co będziesz teraz przyjeżdżać, naprawdę wszystko jest w porządku – Lena odpowiedziała mamie spokojnie przez telefon siedząc na kanapie. W tym momencie wszedł Latoszek uśmiechając się do ukochanej od progu. – Tak byłam na badaniach.. spokojnie...
Witek spojrzał na nią wymownie, widząc, że jawnie okłamuje swoją matkę.
- Wiesz co muszę kończyć.. trzymaj się papa – zbyła ją odkładając telefon.
Latoszek usiadł koło niej .
- Czemu ja okłamałaś?
- Po co ma się martwić na zapas ? – odpowiedziała smutno
- Może jednak niech przyjedzie do nas na weekend ? – zaproponował
- Nie... innym razem – zbliżyła się do niego i czule pocałowała
- Lena...ty masz gorączkę
- Po prostu jestem zmęczona i tyle – uspokoiła go – Kocham cię wiesz ?- zręcznie zmieniła temat
- No co ty? Poważnie? – przekomarzał się z nią
- Latoszek ! – powiedziała to swoim znanym tonem
- O! I to w tobie kocham – spojrzał w jej szczęśliwe oczy i po prostu przytulił J.







ODC. 432
Ponury dzień, aura za oknem przyprawiała o ciarki na plecach, a i sama data nie była z tych dat, które chciało by się pamiętać. Wydarzenia tego dnia kilkanaście lat wcześniej nie powinny mieć miejsca. Witek siedział na kanapie w salonie, w całkowitej ciemności. Był sam, Lena poszła do Burskich. Nie mogła przecież całymi dniami siedzieć w domu i rodzić w sobie ponure myśli. Cud, że Witek zdołał ją namówić. On też miał nad czym rozmyślać, co rozpamiętywać. Nie chciał jej obarczać dodatkowym problemem. Nie pomyślał jednak, że ona też pamięta...
Głuchą ciszę w mieszkaniu przerwał szczęk otwierającego się zamka w drzwiach. Lena myślała, że nikogo nie ma w domu zapaliła lampkę na komodzie i ujrzała strapionego Witka który milczał tępo patrząc się w okno.
- Hej – powiedziała delikatnie, prawie szeptem – myślałam, że wyszedłeś.
- Nie...Jestem, jestem – głęboko westchnął, nerwowo przecierając dłonie.
Usiadła obok niego na kanapie. Przez chwile milczeli, po czym Witek chciał zmienić temat, nie chciał by znów nad czymś się zamartwiali.
- Głodna? Zrobiłem spaghetti..
Lena jednak nie chciała zostawiać go z tym samego, wiedziała że ma słaby charakter, że z wierzchu gra twardziela, ale tak naprawdę akurat z tą historia nie daje sobie rady.. Bała się o niego, że znów się załamie.. sięgnie nie daj boże po alkohol, że coś się stanie. Gdy się zerwał nerwowo z kanapy nagle zastygł w bezruchu na słowa Leny.
- To już 14 lat. – powiedziała przenikliwie patrzą się na Witka
Latoszek usiadł ponownie, spuścił wzrok wbijając go w podłogę.
- Taa.. Szybko zleciało nie? – smutno na nią spojrzał uśmiechając się przez zaszklone oczy. Ona również spuściła wzrok. Bała się z nim o tym rozmawiać, bo zawsze gwałtownie reagował, to była dla niego bardzo bolesna i delikatna sprawa.- Miał by teraz 34 lata..
- Może już czas... – odparła nieśmiało
- Na co ?! – nerwowo spytał choć wiedział doskonale o co jej chodzi.
- Twój brat na pewno by tego chciał, żebyś w końcu porozmawiał ze swoją matką.
- Lena o czym ty mówisz, jak ?! powiedz mi jak? – widać było że jest bezradny że potrzebuje pomocy.
- Zadzwoń...
- Tak zadzwonię :,, cześć mamo, kopę lat ..co słychać?” – ironicznie na nią spojrzał.
Nie wiedziała co mu odpowiedzieć..


***

Rano Witek nie chciał jej budzić, po cichu szykował się do pracy. Poszedł później do kuchni zjeść śniadanie. W Hotelu byli sami. Starska jednak się obudziła i zaczęła go szukać.
- Witek – zagadnęła wchodząc do kuchni –chciałam cię przeprosić
- Na prawdę nie masz za co – wziął łyk herbaty – siadaj zjedz coś .. jak się czujesz?
- Dobrze- odpowiedziała zbywając go.
- Blada jesteś . – zmartwił się nieco.
- Spokojnie Witek – uśmiechnęła się i usiadła mu na kolanach czule całując. – i jak wszystko porządku już ? czarne myśli uleciały ?
- Oj kochanie, żeby to było takie proste. – przytulił się do niej mocno. Teraz jak nigdy potrzebował wsparcia, obecności Leny. Krył się z tym jak to Witek ale Lena widziała, że cały czas obwinia się za tamten wypadek.

Lenę męczyły coraz bardziej nagłe podwyższenia temperatury, ogólne zmęczenie, przyspieszenie akcji serca, ale to bagatelizowała i ukrywała przed Witkiem. Bała się.. bała się że źle się to skończy, ale bała się też poznać prawdę.
Latoszek natomiast zapracowany na Izbie Przyjęć, wydzwaniał do niej w chwili wytchnienia z pytaniem: czy wszystko ok. Głuche telefony znikły, już od jakiegoś tygodnia miał spokój. Nawet nie przypuszczał kto był ich autorem, nawet się nie spodziewał.
Wszystko zaczęło się jednak wyjaśniać, gdy po południu szpital znów dostał zgłoszenie. Latoszek jak zwykle więc zszedł na Izbę przyjąć kolejnego pacjenta z karetki.
Gdy wszedł do zabiegowego zaniemówił ... Był zdruzgotany.

ODC 434

Latoszek stał jak wryty w ziemię i nie mógł wypowiedzieć ani jednego słowa. Pacjentka wyglądała na mniej zaskoczoną, tak jakby chciała bądź spodziewała się tego spotkania.
W końcu wydusił :
- Dzień dobry ... Mamo. – a oczy uchwycały wszystkie obrazy dookoła , tylko nie miały odwagi spojrzeć jej w twarz.
Kobieta nie odpowiedziała nic wpatrywała się w milczeniu zaszklonymi oczami , ciesząc się w duchu , że odważyła się w końcu zrobić ten krok. W jej głowie roiło się w tej w chwili od sprzecznych myśli.. Bożenka obecna również w sali wymknęła się po cichu zostawiając ich samych.
- Nie wiem dlaczego tu przyjechałam ... – zaczęła niepewnie. Witek wziął krzesło i usiadł naprzeciwko niej. Był zaniepokojony.
- Jesteś chora? – spytał wprost, ale niepewnie.
- chyba dlatego, żeby cię spotkać... zakończyć to wszystko, pożegnać– kontynuowała. Witek spojrzał na nią w tej chwili bacznie swoimi czarnymi, zasmuconymi teraz oczami.
- Co ty wygadujesz?! – zerwał się poirytowany. Spojrzała na niego zdziwiona i zlękniona. Takiego go pamiętała, porywczego, nerwowego, pamiętała tylko ich kłótnie i pogrzeb na którym widziała go po raz ostatni.
- Nie jestem chora - mówiła niezwykle spokojnym głosem – przyjechałam tutaj porozmawiać.. o tych wszystkich latach i o Maćku – wykrztusiła z trudem.
Latoszek spojrzał się na nią jak porażony. Nie wiedział jak z nią rozmawiać.
- Dlaczego teraz? – spytał podchodząc do okna.
- A ile jeszcze tak można? – spojrzała na niego zaszklonymi oczami
- To ty nie chciałaś mnie znać – odpowiedział drżącym , pełnym żalu głosem.
Pani Latoszek spuściła głowę wpatrując się w milczeniu w podłogę.
- To ty mnie i ojca obarczyłaś winą za śmierć Maćka. – kontynuował coraz bardziej wzburzony- jakbym mało czuł się winny... – dokończył jakby do siebie nadal stręcząc przy oknie ze wzrokiem wbitym w dal , głęboką dal.
- Wydaliście zgodę.. – odpowiedziała cicho
- Bo Maciek już nie żył .. rozumiesz ?! – krzyknął ze łzami w oczach i znów usiadł naprzeciwko niej
Zapadła cisza. Żadne nie odważyło się spojrzeć na drugiego. Latoszek kontynuował:
- Minęło 14 lat , a ja dla ciebie nadal jestem mordercą – odrzekł odwracając od niej wzrok- ta rozmowa nie ma sensu – po czym wyszedł.
Pani Latoszek została sama w sali. Ogarniało ją coraz większe poczucie winy. Minęło tyle lat a ona nadal nie mogła pogodzić się z tym, że to był nieszczęśliwy wypadek, przeznaczenie. Docierało do niej, że przez nią, przez ból jaki ją wtedy owładnął, w tą jesienną, deszczową noc nie straciła tylko jednego syna...
***
- Co tak wcześnie ? – odparła Lena całując Witka w progu.
- Zamieniłem się na dyżur.. – doprał zdawkowo
- Choć właśnie zrobiłam kolacje – powiedziała zmierzając do kuchni. Dziś czuła się nadzwyczaj dobrze, coraz lepiej sobie radziła. Ale zauważyła mrukliwy wyraz twarzy Latoszka.. to nie wróżyło niczego dobrego.
Witek usiadł ociężale na krześle i nalał sobie kawy. I jak po nim się można było spodziewać milczał. Lena usiadła naprzeciwko.
- A ty jak się czujesz? – spytał fałszywie pogodnie , żeby tylko nie spytała go „co się stało”.
- Witek ...- objęła rękami kubek z herbatą i spojrzała się na niego wymownie.
On już wiedział, że nie ukryje wydarzeń dzisiejszego poranka.
- W szpitalu ..- zaczął powoli i z trudem w głosie – do szpitala przyjechała dziś moja mama.- spojrzał smutno na Lenę. Ta z kolei wolała nie wchodzić głębiej w ten temat bo zawsze kończyło się to kłótnią.
- I nie przywiozłeś ją tutaj ? –spytała zdziwiona. Latoszek spojrzał się na nią co najmniej dziwnie.
- Chciała się chyba pogodzić... a ja ... – nie zdążył dokończyć , bo Lena wkroczyła do kontrataku.
- A ty... a ty znów się z nią pokłóciłeś .. – odparła z pewnością w głosie. – Witek zostawiłeś ją nawet nie pytając gdzie nocuje ?! to twoja matka – zaczęła robić mu wyrzuty
Latoszek nie wytrzymał, wstał z impetem i zaczęło się...
- A jak ty to sobie wyobrażałaś? Nie masz pojęcia jak to jest , nie masz... ! – zaczął krzyczeć- poza tym – uśmiechnął się szyderczo- nie chciała mnie znać ..i nadal chyba nie chce. Lena ... – usiadł zrezygnowany na krześle.
- Widzę wracamy do korzeni – wbiła w niego zdenerwowane oczy - no dalej powyżywaj się na mnie jeszcze troszkę .
Oboje zamilkli. Chwilę ciszy przerwała Starska. Zbliżyła się do niego i zaczęła spokojnym , ciepłym głosem.
- Ja chcę ci tylko pomóc. Ja cię znam wiem że jesteś porywczy, ale musicie to skończyć.. rozumiesz? Minęło 14 lat. Jeśli ona nie jest wstanie to ty wyciągnij dłoń pierwszy.. wiem że to trudne, ale to twoja mama.
- Ale ja już nie jestem jej synem ...
- Jesteś , przecież gdybyś nie był, nie przyjechała by tutaj teraz – uśmiechnęła się do Witka a on od razu poczuł się lepiej.
- Wiesz co ? – rozchmurzył atmosferę, - choć spać – przytulił się do niej mocno i szepnął jej do ucha- co ja bym bez ciebie zrobił.
- Pewnie byś się nudził – żartem rozładowała atmosferę – choć już późno.
- Jutro jej poszukam – odparł
Powrót do góry
karolcia




Dołączył: 19 Cze 2011
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 9:21, 11 Lip 2011    Temat postu:

PIĘKNIE
Długo czekałam na następną część i w końcu się doczekałam i oczywiście czekam na kolejną


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez karolcia dnia Pon 9:23, 11 Lip 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gość
gaduła.



Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 3183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:00, 11 Lip 2011    Temat postu:

Ada, jak miło znów przeczytać Twoje opowiadanie! Mam nadzieję, że będziesz pisała częściej. Ja z niecierpliwością czekam na kolejne.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ania
- poziom 5.



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:45, 13 Lip 2011    Temat postu:

Część 44


Bo tak nam już sądzone: tam, gdzie ja i ty wszędzie.
Byłaś, jesteś i będziesz...



Latoszek uchylił drzwi. Widząc opatuloną kołdrą i śpiącą spokojnie narzeczoną, chciał po cichu wyjść z sypialni.
- Jak dyżur? - usłyszał jednak, nim zdążył ponownie złapać za klamkę.
- Obudziłem cię? - usiadł na brzegu materaca.
- Ja pierwsza zapytałam - zauważyła Starska wesoło.
- Dobrze, spokojnie nawet - odparł więc.
- Nie - rzekła, kładąc głowę na jego kolanach. - To odpowiedź na twoje pytanie - dodała wyjaśniająco, podczas gdy mężczyzna przyglądał się jej zaspanej twarzy; oczom, w których mimo tego już błyszczały radosne, figlarne iskierki.
- Masz pozdrowienia od Edyty - odezwał się po chwili.
- Dziękuję. Wiesz co? Ten czas biegnie strasznie szybko: niedawno byliśmy u nich, a już znowu kolejny weekend się zbliża - oznajmiła.
- Yhm... - przytaknął.
- A do tego właściwie spędzimy go osobno. Chociaż nie... W niedzielę ty będziesz po nocnym dyżurze, a ja przed - uśmiechnęła się szeroko.
- Ale za to niedziela będzie dla nas - zażartował. - I jeszcze dzisiaj cały dzień, jutro razem dyżur... Sam nie wiem, jak ja to wytrzymam - podpuszczał ją.
- Przyzwyczaj się - podniosła się, musnęła go delikatnie w usta, po czym wyszła na moment do łazienki.

Kiedy wróciła, Witek drzemał na łóżku. Położyła się obok i pogładziła go po policzku.
- No nie! Nawet mi się wyspać nie dasz - zaśmiał się. - No nie! - powtórzył.
- Co? - zdziwiła się.
- Znam tę minę, coś kombinujesz - stwierdził przekornie.
- Wcale nie! Tylko tak sobie myślałam wczoraj, jak siedziałam tu sama, że teraz tak cicho. Za to, gdy mieszkaliśmy nad szpitalem, co chwila jakaś karetka czy coś... - mówiła.
- Skończyłaś? - wtrącił z nutą ironii.
- Dopiero zaczęłam - rzuciła w niego poduszką. - Ale i to nasze pierwsze mieszkanie miało swoje plusy: przynajmniej nie było tak daleko do kuchni jak teraz - parsknęła śmiechem. - Tam było fajnie - przyznała.
- A w drugim? - oparł się na łokciach.
- Też fajnie - odpowiedziała rozpromieniona.
- A tutaj? - spytał znowu.
- Jeszcze fajniej - zachichotała.
- Ulżyło mi - śmiał się, całując ją.
Przeszli do kuchni, by zrobić śniadanie.

- Tu też nie mamy daleko, zaraz przez ścianę - wyjął talerze z kredensu.
- Tak, tak - Lena kończyła smażyć jajecznicę.
- Ej, ej, to moja stała kwestia - wyciągnął sztućce z szuflady.
- Widocznie dużo z tobą przebywam - rozbawiona podeszła do stołu.
- Ty to potrafisz postawić diagnozę - skwitował pół żartem.
- Tak, tak - roześmiali się oboje, gdy powiedziała tak po raz kolejny.

- W takim razie co robimy w weekend? - zapytała podczas posiłku. - Znaczy w niedzielę - poprawiła się.
- Nic - oświadczył z zawadiackim uśmiechem.
- Aha, czyli tak, jak zawsze, kiedy mamy osobno dyżury: normalny dzień w przyspieszonym tempie - podsumowała.
- A potem cię odwiozę - dokończył za nią Latoszek.
- Mam rozumieć, że to dlatego, bo stęsknisz się za szpitalem? - spojrzała na niego.
- Oczywiście - wybuchnął śmiechem.
- Wiedziałam - rzekła, uśmiechając się do swoich myśli.

Jeszcze przed południem postanowili wybrać się na zakupy.
- Tylko listy nie zapomnij! - krzyknął Witek do szykującej się do wyjścia Starskiej.
- To ją weź! - dobiegło z pokoju.
- Już ją mam - powiedział, w międzyczasie sprawdzając zawartość kieszeni. - Długo jeszcze? - zerknął na zegarek.
- No już, już - kobieta pojawiła się w drzwiach. - Zamknęłam okna, bo chyba zaraz będzie padać. Coś się chmurzy - tłumaczyła, szukając torebki. - A ty dokąd? Najpierw mnie poganiasz, a teraz to ja muszę na ciebie czekać - wypomniała mu radośnie.
- Tak, tak. Możemy iść, wziąłem parasol - przyszedł, zabrał leżący na garderobie klucz i oboje wyszli z domu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anna Z
gaduła.



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 174 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:32, 13 Lip 2011    Temat postu:

Fajne opowiadania i Ady i Ani. Dzięki!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gość
gaduła.



Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 3183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:02, 13 Lip 2011    Temat postu:

Aniu- pięknie, jak zwykle Smile Dzięki!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zygus
- poziom 2.



Dołączył: 05 Wrz 2009
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Śro 21:23, 13 Lip 2011    Temat postu:

No, Dziewczyny, świetnie!Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
karolcia




Dołączył: 19 Cze 2011
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 7:45, 14 Lip 2011    Temat postu:

Cudownie Aniu;)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ania
- poziom 5.



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:30, 16 Lip 2011    Temat postu:

Część 45


Znasz dobrze cud rozwiewania chmur,
gdy kochasz kogoś nieprzytomnie...




Na regale obok rzędu książek stała niewielka ramka ze zdjęciem. Lena wzięła ją do ręki i spojrzała nań z uśmiechem: jedno z pierwszych zrobionych po ich powrocie do siebie. Dziś wprawdzie też ona była tu, a Latoszek tam; wczoraj było odwrotnie. Z tą jednak różnicą, że teraz nie dzieliły ich już setki kilometrów oraz tysiące wykrzyczanych w gniewie czy - wręcz przeciwnie - w ogóle niewypowiedzianych słów. Dziś "tu" jest ich domem, do którego oboje codziennie wracają. "Stamtąd", czyli ze szpitala, w którym oboje spędzają dużo czasu.
Przetarła półkę ścierką, po czym odłożyła fotografię na miejsce. Niżej leżał album. Kiedy go wyjmowała, wypadło z niego kilka pojedynczych zdjęć; robionych stosunkowo niedawno, dlatego włożonych luźno.
- Czas założyć nowy - rzekła do siebie, przeglądając kolejne karty albumu. W końcu zamknęła go, odłożyła, zaś pozostały plik fotografii zostawiła na nim. Z zadowoleniem rozejrzała się po pomieszczeniu. "No, jakoś tu wygląda" - pomyślała. "Zakupy robiliśmy w ubiegłym tygodniu, porządki w sumie też..." - wyliczała sobie w głowie, podchodząc do okna.
- Yhm. Powiedzieć Witkowi, żeby podlał kwiatki - zerknęła na stojące na parapecie rośliny. - Jak nie zapomni, to przedobrzy - roześmiała się na widok podstawek wypełnionych po brzegi wodą. - Oho, o wilku mowa - usłyszała dźwięk telefonu. Zdziwiła się, widząc na wyświetlaczu nieznajomy numer.
- Słucham... Aaa, dzień dobry - była zaskoczona jeszcze bardziej, gdy dowiedziała się, kto dzwoni. - Nie, nie. Nie przeszkadza pani, znaczy nie przeszkadzasz... Ma dyżur, tak... Nie, nie. Pewnie jest u pacjenta, a komórkę zostawił w lekarskim. Często tak robi ostatnio... No tak... Nie byłby sobą, gdyby o czymś nie zapomniał - zażartowała i wtedy rozmowa trochę się rozluźniła. - Tak, tak, pewnie potem oddzwoni... Tak... Dziękuję i wzajemnie, do widzenia... - rozłączyła się.
"Oj, Latoszek... Ciekawa jestem, czy specjalnie nie odbierasz czy znowu gdzieś posiałeś telefon" - zastanawiała się.


- Cześć, już jestem - oznajmił Witek w wejściu.
- Cześć - Starska wychyliła się z kuchni. Od razu zauważyła jego nienajlepszy nastrój.
- Jak ci minął dzień? - pocałował ją w policzek, nim zdążyła o cokolwiek zapytać.
- Dobrze. Niby było czysto, ale posprzątałam trochę... - opowiadała, nie spuszczając wzroku z narzeczonego. - Potem twoja mama zadzwoniła i... - zaczęła niepewnie.
- Co? - przerwał jej. - Po co z nią rozmawiałaś?! - wyrwało mu się. Już po chwili żałował wypowiedzianych słów.
- To co: miałam nie odbierać czy się rozłączyć?! A w ogóle skąd miałam wiedzieć, że to ona?! Zapomniałam, że daliśmy jej i mój numer telefonu, a skoro do ciebie nie mogła się dodzwonić! - wyrzuciła z siebie jednym tchem.
- Ok, no może nie... - starał się załagodzić sprawę, lecz Lena w tym czasie wyszła na balkon. Wiedziała już, iż w takich sytuacjach najlepiej dać sobie czas.
- Świetnie - mruknął pod nosem. Był zły na siebie za ten wybuch. - Świetnie - powtórzył, wyciągając komórkę z kieszeni. Sam nie potrafił ostatecznie uporządkować relacji z matką i do tego wyżywał się na jedynej kobiecie, która z nim wytrzymuje. Nie minęła minuta, a już był obok niej.
- Przepraszam, no. Przepraszam - podobnie jak ona oparł się o balustradę.
Starska odczekała moment, po czym odwróciła się w jego stronę. Przyglądała mu się z uśmiechem - znała go na tyle, że w jego głosie, pod tą przykrywką ironii, słyszała szczerość.
- Jak wróciłem od pacjenta, to Michał znowu dzwonił, bo potrzebował konsultacji. W międzyczasie przyszła jeszcze pielęgniarka z wynikami. No ok, moja wina. Mogłem sprawdzić te nieodebrane połączenia, a nie z góry zakładać, że to Sambor - kontynuował.
- Mogłeś... - potwierdziła, na co Latoszek skinął głową. - Zadzwoń do niej - powiedziała ciepło.
- Przestań... - odparł krótko.
- No co? A gdybym to ja do ciebie dzwoniła, oddzwoniłbyś? - wpadła na pomysł, jak go podejść.
- Nieczysto grasz, nieczysto - skwitował pół żartem.
- W takim razie zrób to dla mnie i zadzwoń do niej - poprosiła z błyskiem w oku.
Mężczyzna westchnął z zrezygnowaniem. Nic nie odpowiadając, wszedł do mieszkania. Lena przez okno obserwowała, jak przyglądał się telefonowi; jak dopiero po paru minutach zdecydował się wybrać numer.


- Zadowolona? - spytał Witek z przekąsem.
- Yhm - odrzekła rozpromieniona Starska. - Gdybyś jeszcze dodał na początku "cześć" albo chociaż "dzień dobry", to byłoby już całkiem dobrze - zachichotała.
- Podsłuchiwałaś - pogroził jej palcem.
- Nie musiałam, mówiłeś wystarczająco głośno - stwierdziła wesoło.
- Tak, tak. Słuchaj, w sumie było chyba prawie normalnie: pytała, co u nas; jak przygotowania; czy może coś pomóc. No i pod koniec ja zapytałem, czy u niej wszystko dobrze. Tyle - relacjonował przebieg rozmowy.
- To chyba dobrze, nie? - zasugerowała.
- Dobrze - oboje uśmiechnęli się.
- Wiesz, pojechałeś do niej, więc widzi, że ci zależy. Teraz ona tym telefonem pokazuje tobie, że jej też zależy - Lena spojrzała mu w oczy.
- Ty pierwsza do niej pojechałaś... - przypomniał.
- Ale przecież kiedy tam jechałeś, nie wiedziałeś o tym - zauważyła, a Latoszek zamyślił się. - Teraz już przynajmniej będę wiedziała, jak na ciebie wpłynąć - parsknęła śmiechem.
- Dzisiaj to był wyjątek - oświadczył już radosnym tonem.
- Wyjątek potwierdza regułę - cieszył ją goszczący na jego twarzy uśmiech. - A i zapamiętaj sobie jeszcze jedno: nie zamierzam się kłócić o teściową - rzekła z udawaną powagą.
- Tak, tak. Dzisiaj się wszystko jakoś skumulowało: ciężki dyżur, trudny przypadek pacjenta; do tego ten telefon... - tłumaczył swoją reakcję.
- To nie ja narzekałam na nudę - wypomniała mu wesoło.
Otworzywszy szerzej drzwi, weszli razem do środka.

Zły rozdział zamknij już, by otworzyć dla nas nowe drzwi...

http://www.youtube.com/watch?v=bGxIvI9l4rM


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anna Z
gaduła.



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 174 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:46, 16 Lip 2011    Temat postu:

Aniu, bardzo fajnie i jeszcze ta piosenka Kasi Skrzyneckiej... Dzięki!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tusia2222




Dołączył: 24 Kwi 2011
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wałbrzych

PostWysłany: Nie 14:02, 17 Lip 2011    Temat postu:

Postanowiłam, że nie będę pisała dalej mojego opowiadania. Wy się męczycie czytając je, a ja coraz bardziej męczę się nad następnymi częściami. Ale w zamian za to, na komputerze mam napisanych 8 części kontynuacji od 449 odcinka NDiNZ. 2 pierwsze są napisane stylem, jakiego nie lubicie, dlatego dodaję je razem:) Pozostałe są już normalne, więc co jakiś czas będę je tutaj dodawała. Mam nadzieję, że chociaż te Wam się spodobająSmile Pozdrawiam:)


1.
Witek jest pod prysznicem. Korzystając z okazji, jeszcze raz spoglądasz na test ciążowy. Dwie wyraźne kreski. Jednak to nie był sen. Szeroko uśmiechasz się do siebie i mówisz w myślach: ,,Wiosna przyszła".
Podchodzisz do kanapy i siadasz na niej. Zastanawiasz się, jak poinformować Witka o tej wspaniałej wiadomości.
Czy aby na pewno wspaniałej? Czy On też tak będzie uważał? Przecież prawie od samego początku był temu przeciwny. Nie chciał zostać ojcem. Nie teraz. Teraz, gdy walczyłaś o swoje życie. Ale... Ale przecież zakończyłaś już chemię, jesteś coraz silniejsza. Już jest dobrze... Musi być dobrze. Powtarzasz to sobie niemal przez cały czas, ale zaczyna Cię ogarniać coraz większy strach. Do Twoich oczu napływają łzy.
A co, jeśli Witek nie zaakceptuje Twojej decyzji? Co wtedy? Już kochasz to maleństwo. Jest to owoc Waszej wielkiej miłości. Jesteś pewna, że ono scali Wasz związek. Na pewno!
Nagle słyszysz otwieranie drzwi do łazienki. Szybko ocierasz łzy z twarzy, ale Witek je zauważa.
- Lena?- pyta zdziwiony.- Stało się coś? Dlaczego płaczesz?
Spoglądasz w jego duże, brązowe oczy. To właśnie w nich się zakochałaś. Ciekawe, czy Wasze maleństwo też takie będzie miało. Strasznie chcesz, żeby tak się właśnie stało. Byłoby cudownie!
- Nie płaczę- mówisz.- Wydaje ci się.
- Tak, tak... I myślisz, że ja ci uwierzę? Nie ma tak dobrze. Mów szybko, co się dzieje.
Wiesz, że nie ma odwrotu. Teraz już nie da Ci spokoju. Musisz mu powiedzieć.
- Nie za bardzo wiem, jak mam to zrobić.- mówisz niepewnie.
- Najlepiej normalnie.
- Bo widzisz... Zrobiłam test i... wyszły dwie kreski.
- Jakie znowu kreski?- zapytał mało sprytnie Latoszek.
- Jestem w ciąży. - mówisz w końcu i czekasz na Jego reakcję. Strasznie się boisz, że Witek się zezłości, więc od razu dodajesz: Witek, ja wiem, że ty byłeś przeciwny, ale ja sobię poradzę. Czuję to. Urodzę zdrowe śliczne maleństwo, zobaczysz. Będzie dobrze.
- Lena!- krzyknął Witek. Milkniesz. Patrzysz na niego z przerażeniem.- Dasz mi w końcu coś powiedzieć?
Kiwasz powoli głową a do Twoich oczu napływają łzy. Już wiesz, co chce powiedzieć. Że to zły pomysł.
Lecz On chwyta Twoją twarz w dłonie, spogląda Ci głęboko w oczy i mówi:
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę.
Patrzysz na niego z ogromnym zdziwieniem. Co On powiedział? Czy aby na pewno dobrze słyszałaś?
- Boję się o ciebie- kontynuuję- i chociaż przyszły rok byłby lepszy na dziecko niż teraz, ale wiem, że to było twoje największe marzenie. Zresztą moje też. Już od dawna zastanawiałem się jak to by było, jakby po naszym mieszkaniu biegał taki mały Latoszek. Ale Lena, jest jeden warunek.
- Tak?
- Twoje zdrowie jest najważniejsze. Musisz o siebie dbać, rozumiesz? Zrobisz wszystkie potrzebne badania, żeby sprawdzić, czy aby na pewno jest wszystko w porządku, zrozumiano?
- Tak, tatusiu.
- Dobra, dobra.
- Kocham cię, wiesz?- mówisz, a po Twoich policzkach spływają łzy. Łzy szczęścia i wzruszenia.
- Wiem, wiem. Ja ciebie też.- odpowiada i całuje Cię delikatnie. Następnie odsłania Twój płaski brzuszek i przystawia do niego ucho.
- Hej, hej.- mówi.- O tobie nie zapomniałem. Ciebie też kocham, maleństwo.
- Witek przestań- prosisz go z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Oj poczekaj no. Najpierw muszę opowiedzieć mu bajkę. Siedź cicho i słuchaj... Dawno, dawno temu...
- Wariat.- mówisz i śmiejesz się cicho.
Jesteś pewna, że teraz będzie dobrze. Bo... Przecież musi być, prawda?

2.
Budzisz się o 5 nad ranem. Spoglądasz na Witka, który chrapie sobie w najlepsze. Przypominasz sobie wydarzenia z kilku ostatnich dni i szeroko uśmiechasz się. Udało ci się uratować małego chłopca przed pewną śmiercią, poznałaś Hanę... to naprawdę fajna dziewczyna. Strasznie się zdziwiłaś, że jest siostrą Przemka, ale nie chciałaś wypytywać.
No i ten wieczór. Ten cudowny wieczór. Witek naprawdę pozytywnie Cię zaskoczył. W życiu byś nie przypuszczała, że potrafi być taki czuły i opiekuńczy. Zawsze starał się być macho, a teraz proszę. Zupełnie inny człowiek. Troskliwy tatuś.
Jeszcze raz ocierasz łzy wzruszenia i zastanawiasz się jak to będzie. W głowie masz pełno obaw. Nie masz młodszego rodzeństwa. Nigdy nie opiekowałaś się takimi maluszkami, więc zastanawiasz się, czy sobie poradzisz.
Nagle stwierdzasz, że chrapanie Witka ucichło. Spoglądasz na niego. Ma otwarte oczy i przygląda Ci się z uśmiechem.
- Dlaczego nie śpisz?- pyta z troską.
- A jakoś tak... Nie mogę spać. Martwię się trochę. Nie wiem, czy sobie poradzimy.
Witek podnosi się na łokciach i przysuwa się do Ciebie.
- Co ty za głupoty wygadujesz? My sobie nie poradzimy?
- Oj Witek. Ja mówię poważnie. Naprawdę się boję.
- Lena... Ja też się boję. Nawet nie wiesz, jak bardzo. Boję się o ciebie, o to, co będzie później, ale najważniejsze jest to, że jesteśmy razem, prawda? Kochamy się i wspólnie sobie poradzimy.
- Naprawdę tak myślisz?
- Gdybym tak nie myślał, to bym tak nie mówił. Przecież mnie znasz. Nie umiem kłamać.
Delikatnie uśmiechasz się i kładziesz głowę na jego klatce piersiowej. Jak dobrze, że On jest przy Tobie.

Budzisz się rano i spoglądasz na miejsce Witka, lecz nie ma go tam. Wstajesz, zakładasz szlafrok i udajesz się do kuchni. To co widzisz, zaskakuje Cię. Stół nakryty, świeże bułeczki, serek, pasztecik. W powietrzu unosi się cudowny zapach kawy. Nagle czujesz dłonie na swoich biodrach. Odwracasz sie i Twoim oczom ukazuje się Witek. Zarzucasz mu ręce na szyje i całujesz. On oczywiście odwzajemnia pocałunek. Całuje Cię delikatnie. Dokładnie tak, jak lubisz. Po dłuższej chwili odrywasz się od niego.
- Zrobiłeś śniadanie. Coś ci się stało?
- Tak, tak. Doszedłem do wniosku, że muszę zadbać o moją kobietę.
- Mmm... Cudowny pomysł.
- Tylko się za bardzo nie przyzwyczajaj.
- Ale ty jesteś.- mówisz i robisz smutną minkę, lecz zaraz wesoło uśmiechasz się do ukochanego.
- Zapraszam do stołu.
- Bardzo dziękuję.
- Bardzo proszę.
Oboje siadacie przy stole i delektujecie się śniadaniem zrobionym przez Witka.
Co chwilę jednak, ukradkiem spoglądasz na Niego z uśmiechem. Wciąż nie możesz uwierzyć w jego metamorfozę. Oczywiście, odkąd dowiedział się o Twojej chorobie, dbał o Ciebie, opiekował się Tobą, ale teraz to już w ogóle...
W pewnym momencie spoglądasz na zegarek.
- Jezu, Witek. Czemu ty mi nie powiedziałeś, że już tak późno?
- A śpieszysz się gdzieś?- pyta ze zdziwieniem.
- No jak to, gdzie? Stary, przecież ja do pracy się spóźnię. - mówisz i w pośpiechu odchodzisz od stołu.
- Lena, spokojnie. Dzisiaj nie idziesz do pracy.
- Nie idę? Co ty wygadujesz?
- Zadzwoniłem do Trettera, że nas dzisiaj nie będzie.
- Co? Ale po co nam dzień wolny? Oj daj spokój.
Witek wstaje i podchodzi do Ciebie. Delikatnie łapie Cię i mówi:
- My wybieramy się do lekarza. Trzeba sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.
- Ale..- zaczynasz ale On Ci przerywa.
- Obiecałaś mi.
- Ehh... Nieźle to sobie wykombinowałeś....
- No ba...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
karolcia




Dołączył: 19 Cze 2011
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:03, 17 Lip 2011    Temat postu:

Wspaniałe opowiadania i mnie ten styl odpowiada;)

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez karolcia dnia Nie 17:04, 17 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ania
- poziom 5.



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:40, 18 Lip 2011    Temat postu:

Tak sobie piszę i piszę, a "pięćdziesiątka" coraz bliżej... Smile


Część 46


Pośród moich marzeń, moich spraw.
Gdzie nie spojrzę - wszędzie ty (...)
ze mną ty...




- Uff, jak to dobrze, że już wszystko zarezerwowane - Witek zajrzał Lenie przez ramię, spoglądając przy tym na ekran komputera, który miała przed sobą.
- O, już wstałeś. I jak, nastrój już lepszy? - pogładziła go po ciemnej czuprynie.
- Trochę - oświadczył pół żartem. - A ty co? - poklepał ją po dłoni.
- Oglądam sobie. Edyta i Bogdan zastanawiają się, czy tam nie pojechać na wakacje. A co ci się w Paryżu nie podoba? Bardzo ładne miasto, dużo do zwiedzania... - rzuciła zaczepnie.
- Z obowiązkowym przystankiem pod Wieżą Eiffla, dziękuję bardzo - rzekł z przekąsem.
- A proszę bardzo - roześmiała się. - Ale może kiedyś tam pojedziemy? - odstawiła laptop na szafkę i znów usiadła wygodnie na łóżku.
- Może - Latoszek przysunął się bliżej. - Tylko lepiej nie pytaj Zosi ani Moniki, dokąd jadą - dodał wesoło.
- Hahaha, bardzo śmieszne - udała obrażoną.
- No co, no? Urlop będziemy mieć już w lipcu - przypomniał z błyskiem w oku.
- No co ty? - zachichotała, bawiąc się jego włosami.
- No a ja nic właśnie. Może uda nam się jeszcze potem wyrwać gdzieś jesienią, chociaż na parę dni - mówił miękkim głosem.
- A zimą na narty - zaproponowała Starska radośnie.
- O nie; ostatnim razem o mało co z nogą w gipsie nie wróciłem - zaprotestował.
- Nie przesadzaj, trochę się potłukłeś tylko - położyła się i oparła na łokciach.
- Ale mogłem złamać nogę - z zawadiackim uśmiechem upierał się przy swoim.
- Tak, tak - droczyła się z nim. - Dobra, w takim razie w tym roku wybierzemy jakieś niższe góry - oznajmiła rozpromieniona.
- Ok, mogą być i wyższe - westchnął. - Do zimy daleko, lato się jeszcze nawet nie zaczęło. Spokojnie, opanuję tę jazdę na nartach - zaśmiał się.
- Mhm, latem na pewno - zauważyła.
- Tylko mi nie mów, że się zastanawiasz, jak mnie tego nauczyć - odezwał się mężczyzna, przerywając tym samym trwającą dłuższą chwilę ciszę.
- Nie; zastanawiam się, czy nie mieliśmy czegoś zrobić, ale chyba nie. Będę dzwonić, jakby mi się coś przypomniało - wyjaśniła.
- Zawsze ci się coś przypomina - odrzekł. - Bynajmniej ja nie mam nic przeciwko temu - zastrzegł, patrząc narzeczonej prosto w oczy.
- To fakt. Chciałam zadzwonić do Basi, dawno nie rozmawiałyśmy. Hmm, już późno. Jutro zadzwonię - powiedziała.
- Właśnie, właśnie; już późno, a ktoś tu musi rano wstawać - zaczął ostentacyjnie ziewać.
- I tak się składa, że ja - parsknęła śmiechem.
- Tak się składa, że tak. Tylko, żeby ci znowu rano ileś tam razy budzik nie dzwonił - żartował.
- No co? Jak ci się śni piękny sen, to nie chcesz, żeby się skończył. Poza tym tylko raz mi się tak zdarzyło, że nie wyłączyłam budzika od razu - tłumaczyła, uśmiechając się szeroko.
- Coś dzisiaj słyszałem, że wyjątek potwierdza regułę - wypomniał jej.
- Sam jesteś wyjątek - stwierdziła.
- No a jak. Dopiero teraz na to wpadłaś? - spytał podchwytliwie.
- Nie, już jakiś czas temu mnie olśniło - w jej oczach błyszczały figlarne ogniki.
- Masz szczęście - podsumował, zbliżając swoją twarz do jej.
- Mam, mam - przyznała. Nie miała nic przeciwko, gdy zamknął jej usta pocałunkiem.


Rankiem, wychodząc z sypialni, Lena zamknęła po cichu drzwi. Nie chciała budzić Latoszka, chociaż ten się o to dopominał. Miał wprawdzie dopiero nocny dyżur, ale chciał ją odwieźć do szpitala. Robił tak często, mimo iż drugi samochód odebrali dawno od mechanika, więc nie było już takiej potrzeby. Kobieta uśmiechnęła się do swoich myśli i dopiła herbatę. "Jeszcze parę dni, a potem dwa tygodnie wspólnych dyżurów" - pomyślała z zadowoleniem, biorąc do ręki torebkę oraz kluczyki. Podczas przygotowywania się do wyjścia przypomniały jej się też słowa Trettera, kiedy zapraszali go na ślub - "a potem wspólny dyżur do końca życia".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anna Z
gaduła.



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 174 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:05, 18 Lip 2011    Temat postu:

Czekam na tę "pięćdziesiątkę" z niecierpliwością. No i ten "wspólny dyżur do końca życia".

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Anita Sokołowska Strona Główna -> Anita w serialach Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 104, 105, 106 ... 129, 130, 131  Następny
Strona 105 z 131

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin